Rano obudziły mnie głośne krzyki i walenie pięściami o drzwi. Przestraszona pędem rzuciłam się, żeby je otworzyć. To był Mike, cały zdyszany i jakby przestraszony.
- Co się stało, normalni ludzie o tej godzinie jeszcze śpią - fakt było dość wcześnie, a z tego co znałam mojego przyjaciela wiedziałam, że lubił sobie dłużej pospać.
- Nie żartuj sobie, nie mów, że nie słyszałaś alarmu ?
- Co jakiego alarmu - serce podskoczyło mi do gardła - Mike nawet sobie tak nie żartuj - uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca w bok.
- To nie są żary Kate, w hotelu wybuchł pożar - Był śmiertelnie poważny, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Pożar, ale jak to pożar.
- To nie jest czas i miejsce, żeby się teraz nad tym zastanawiać. Choć musimy uciekać za chwilę ogień dostanie się tutaj i utkniemy.
- Dobrze poczekaj chwilę tylko wezmę parę rzeczy. Byłam naprawdę przestraszona. Myślałam, że z przejęcia zaraz zemdleję.
- Nie ma czasu żeby zabierać jakiekolwiek rzeczy- to powiedziawszy złapał mnie za rękę i poprowadziła w stronę schodów, które jeszcze nie zajął ogień.
Wszędzie było pełno dymu, zaczęłam się dusić. Kaszlałam coraz więcej, aż nagle Mike wyprowadził nas przed hotel gdzie znajdowało się mnóstwo wozów strażackich i policyjnych.
Kilka godzin później gdy już było po wszystkim można było wejść na drugie piętro gdzie znajdowały się nasze pokoje i zabrać rzeczy które ocalały. Nie był tego zbyt wiele, ale mimo wszystko lepsze to niż nie mieć nic.
- Teraz najtrudniejsze będzie znaleźć doby hotel - powiedziała Nicola. I właśnie tym się martwiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz