sobota, 1 lutego 2014

Kochani :))

Witam wszystkich, którzy czytają mojego bloga. Chciałam ogłosić, że w najbliższym czasie nie pojawi się żaden nowy rozdział. Od razu tłumaczę dlaczego. Chodzi o motywacje. Bardzo mało osób komentuje mojego bloga. Ja się staram jak mogę, żeby wszystko co czytacie miało sens. Jeżeli jest coś co nie pasuje Wam w moim opowiadaniu, proszę nie bójcie się po prostu mi to napiszcie, a ja postaram się do zmienić. Mam nadzieję, że zrozumiecie. 
Jeśli chcecie, żeby pojawił się tutaj jakiś nowy post, to pod ostatnim rozdziałem musi być co najmniej 5 komentarzy. Przepraszam, że stawiam wam wymagania, ale ja muszę mieć motywacje i pewność, że to co czytacie Wam się podoba. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć do mnie o to pretensji. 
Pozdrawiam wszystkich i  liczę, że zrozumiecie :)

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 10.

- Proszę rozgość się - powiedziałam do Harry'ego, kiedy weszliśmy do salonu - Czego się napijesz ?
- A co proponujesz ?
- Kawa, herbata, sok pomarańczowy... no chyba, że wolisz coś mocniejszego - dodałam po chwili ze śmiechem.
- Sok wystarczy - odpowiedział.
Ruszyłam do kuchni, mijając po drodze jadalnie i skierowałam się do lodówki wyciągając z niej karton soku pomarańczowego. Z szafki nad jednym z blatów wyciągnęłam dwie szklanki i talerzyk na ciasteczka, które kupiłam w drodze powrotnej do domu. Wyciągnęłam tace i położyłam na niej szklane naczynia i wróciłam do pokoju, w którym mój towarzysz już czekał wygodnie rozłożony na kanapie.
- Proszę bardzo, oto sok i coś na przekąskę - uśmiechnęłam się do niego w najmilszy sposób jaki tylko umiałam, mimo, że mój dzisiejszy humor nie był najwspanialszy.
Popatrzyłam na chłopaka, który cały czas rozglądał się po pomieszczeniu.
- Czemu się tak przyglądasz ? - zapytałam
- Bardzo mi się tutaj podoba. Sama to wszystko urządzałaś - wskazał ruchem ręki najbliższy obszar mojego domu.
- Nie moja matka - nienawidziłam rozmawiać o mojej matce, a przynajmniej w tym momencie, kiedy miałam na głowie ważniejsze sprawy niż jej wyjazd, który jak mi się wydaje miał swój powód. Chłopak chyba zauważył, że jest to dla mnie wrażliwy temat, więc zapytał:
- Tak właściwie co się stało,że nie mogłaś do mnie napisać ? - wypowiedział to pytanie pół żartem, pół serio.
Opowiedziałam mu wszystko od początku do końca, a brunet co chwilę kiwał ze zrozumieniem głową. Podczas mojego monologu nie odezwał się ani razu, nie zadał ani jednego pytania. Cały czas się na mnie patrzył i słuchał. Kiedy się skończyłam wreszcie wydobył z siebie jakieś słowa. Co za ulga, bo pomyślałam, że może przeze mnie   stracił głos - śmiałam się w duchu.
- To rzeczywiście masz problem - nie powiedział, nic więcej, prawdę mówiąc nawet na to nie liczyłam, pewnie nawet nie obchodziło go co teraz zrobię. On miał swoje życie ja swoje a pogadał, ze mną tylko z grzeczności. Po co więc do mnie przyszedł ?
- Posłuchaj... - zaczął- nie mam zielonego pojęcia jak Ci pomóc, ale mam duże znajomości w biznesie, pogadam z kim trzeba i wtedy będziemy myśleć - o... chyba się przeliczyłam, ale dlaczego mi pomaga ?
- Nie Harry, nie chcę się Cię zadręczać swoimi problemami. Masz swoje życie i swoje zmartwienia, po co Ci jeszcze moje ? - to było raczej pytanie retoryczne, na które nie zamierzałam uzyskać odpowiedzi, lecz loczek postanowił inaczej.
- Ale ja chcę Ci pomóc, więc nie marudź.
- Ale...
- Żadnych "ale" pomogę i koniec - chyba nie miałam się co z nim kłócić, bo zdawałam sobie sprawę, że nie wygram.
- Już późno, będę się zbierał - spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10. Jejku jak ten czas szybko leci.
- Nie ma mowy, nie wypuszczę Cię, bez kolacji.
- Nie trudź się zjem coś w domu - wstał i ruszył w stronę wyjścia. Złapałam go w ostatnim momencie z nadgarstek.
- Ty pomagasz mi więc pozwól mi się jakoś odwdzięczyć. Zjemy kolację i wtedy będziesz mógł wyjść - uśmiechnęłam się do niego.
- Chyba nie mam wyjścia..- zaczął, ale mu przerwałam
- Raczej nie, więc ściągaj z powrotem tą kurtkę i chodź do kuchni. Trochę mi pomożesz.
- Już się robi - stanął na baczność, przez co zaczęłam się śmiać.

***

Po zjedzeniu bardzo miłej kolacji z Harrym pożegnaliśmy się i chłopak wrócił do domu. Obiecał, że odezwie się, jeżeli będzie coś wiedział w sprawie schroniska to się odezwie. Po tym cały siedzeniu w zupełności odechciało mi się spać. Poszłam do kuchni, nastawiłam wodę na herbatę i wróciłam do salonu, włączyć laptopa. Pierwsze co zrobiłam to otworzyłam facebooka i pocztę. Weszłam na jeden z portali plotkarskich. Nigdy tego nie robiłam, bo mnie do tego nie ciągnęło. Po otworzeniu strony, od razu pożałowałam, że to zrobiłam. Na stronie głównej znajdowało się zdjęcie Harry'ego i mnie na lotnisku, kiedy się z nim żegnałam, a potem jak wsiadałam do jego samochodu. 
 " Harry Styles sławny piosenkarz z zespołu One Direction i jego nowa zdobycz. Kim jest tajemnicza dziewczyna. To nowa sympatia naszej, gwiazdy, czy raczej przelotny romansik ? " 
- Co ? Nowa sympatia, czy przelotny romansik ? Co to znowu za bzdury. - Zdenerwowana szybko zamknęłam komputer i poszłam dokończyć sobie herbatę.
- Koszmarny dzień idę spać - wzięłam kubek w rękę i ruszyłam do do sypialni. Wzięłam swoją fioletową koszulkę do spania i krótkie spodenki i poszłam do łazienki zmyć z siebie brudy dzisiejszego dnia.
Kiedy wyszłam poczułam się o wiele lepiej.Posmarowałam jeszcze ręce kremem. Kiedy kładłam się już do łóżka dostałam sms'a :
Uśmiechnęłam się i odpowiedziałam:
Kiedy już prawie zasypiałam, zastanawiałam się skąd on może mieć mój numer. Po chwili uświadomiłam sobie, że Harry to człowiek sukcesu i może mieć wszystko, co tylko zechce.

***



sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 9.

Obudziły mnie jasne promienie słońca, wpadające przez duże okno w moim pokoju. Byłam już wczoraj tak zmęczona, że nie chciało mi się podchodzić do okna i zasłaniać żaluzji. Ledwo doczłapałam się do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zasnęłam.
Przeciągnęłam się i spojrzałam na cyfrowy zegarek, który wskazywał 8:01. Za godzinę musiałam znaleźć się w schronisku, nie czekając na nic więcej wstałam, skierowałam się do jednych z drzwi z mojego pokoju, prowadzących do garderoby. Wzięłam wszystko co było mi potrzebne i podeszłam do drzwi, za którymi znajdowała się łazienka. Zrzuciłam z siebie ubranie, w którym spałam, weszłam pod prysznic i odkręciłam zawór z ciepłą wodą. Ciepła ciecz spłynęła po moim ciele, sprawiając, że poczułam się cudownie. Wzięłam do ręki mój ulubiony truskawkowy płyn, nalałam trochę na gąbkę, po czym zaczęłam myć swoje ciało. Kiedy już skończyłam brać prysznic, osuszyłam  się i owinęłam ręcznikiem. Podeszłam do jednej z szafek i wyjęłam z niej suszarkę do włosów. Po skończeni tej czynności, kiedy włosy były już idealnie suche, ubrałam się. Umalowałam się jeszcze delikatnie i wyszłam z pomieszczenia. Przejrzałam się  w wielkim lustrze wiszącym w mojej sypialni i stwierdziłam, że całkiem ładnie wyglądam. Zabrałam z pokoju  torebkę do której wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do kuchni.
Wchodząc do pomieszczenia położyłam torebkę na blacie i włączyłam ekspres i już po chwili moja kawa była gotowa. Upiłam łyk z mojego ulubionego kubka i poczułam ulgę 
- Tak właśnie tego było mi trzeba - powiedziałam sama do siebie. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją, w celu znalezienia czegoś do jedzenia... na próżno - Zjem coś na mieście. 
Już miałam wychodzić z domu, kiedy usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni kurtki i spojrzałam na wyświetlacz. "Szefowa"
- Ciekawe, czego może chcieć ode mnie o tak wczesnej porze - nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha - Słucham ? - odezwałam się
- Katherine jesteś już w pracy - zapytała
- Nie właśnie miałam wyjeżdżać, a czy coś się stało ?
- W zasadzie tak, ale to nie jest rozmowa na telefon. Jak tylko dojedziesz na miejsce, przyjdź do mojego biura.- powiedziała i się rozłączyła.
- Dobrze - zawsze oschła i zimna w rozmowach z ludźmi. Taka właśnie była moja szefowa - No nic to jadę. Wyszłam i zamknęłam do na klucz. Stanęłam na swoim podjeździe i wyciągnęłam z torebki pilota do otwierania bramy garażowej i tej prowadzącej do mojego domu. Wsiadałam do swojego Audi R8 i odpaliłam samochód.

Po 15 minutach byłam już na miejscu. O dziwo nie było dzisiaj korków, więc dotarłam tutaj w miarę szybko. 
- Witaj Emily - przywitałam się z dziewczyną
- Hej Kate, dawno się nie widziałyśmy - zawsze uśmiechnięta i pełna siły do życia - szefowa już na Ciebie czeka.
- Właśnie, wiesz o co może jej chodzić ?
- Nie, nie mam zielonego pojęcia. Wpadał tutaj jak burza i rzuciła tylko krótkie "jestem u siebie" - odpowiedziała i zaczęłam się śmieć. Szybko do niej dołączyłam.
- Czyli nic nowego - skwitowałam krótka - Dobra idę - wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę jej gabinetu. Za plecami usłyszałam tylko "Powodzenia" wypowiedziane przez Emily.

*** 
30 minut później
- Nie wierzę, po prostu nie wierze !!!- wyszłam z pomieszczenia i zdenerwowana jak jeszcze nigdy.
- Jejku, co się stało - dopytywała się Emily, widząc moją złość.
- Wiesz czego się właśnie dowiedziałam ? - pokręciła przecząco głową - Że jestem nową szefową schroniska.
- No to raczej powinnaś się cieszyć.
- Pewnie tak, ale to nie koniec. Dowiedziałam się jeszcze, że schronisko zostanie zlikwidowane.
- Co !?
- Właśnie to co słyszysz. Powiedziała, że jeżeli do końca miesiąca nie znajdę lokalu zastępczego wszystkie psy zostaną puszczone wolno. Rozumiesz WOLNO !!!!
- Ale, dlaczego ? 
- Steph, wyjeżdża na stałe za granicę i sprzedaj budynek. Zamiast schroniska powstanie tutaj jakieś centrum handlowe, czy coś podobnego - już nie wiedziałam, czy mam krzyczeć, czy płakać.
- Ale nie dasz rady znaleźć nowego miejsca dla tych zwierząt do końca miesiąca. Pzrecież to tylko dwa tygodnie - dziewczyna sama nie mogła uwierzyć, w to co jej właśnie mówię.
- Dlatego chciałabym Cię prosić o pomoc - popatrzyłam na nią próbując się uśmiechnąć.
- Oczywiście możesz liczyć na moją pomoc - powiedziała i mocno mnie przytuliła.

***
Kiedy dojechałam do domu. Jedyne o czym marzyłam do wziąć gorącą odprężającą kąpiel. Ale jednak te plany nie były mi dane. Na schodkach, przed moim domem siedział... Harry. Wstał, kiedy zobaczył mnie idącą w jego stronę.
- Co ty tutaj robisz ?-  zapytaąłm
- Mnie też miło Cię widzieć - uśmiechnął się łobuzersko.
- Wybacz, ale jestem strasznie zmęczona.
- Dlaczego nie napisałaś ?
- Nie miałam do tego głowy Harry, stało się coś strasznego i nie wiem czy sobie poradzę.
- O.. rozumiem, chcesz o tym porozmawiać ? - zapytał
- Przyda mi się ktoś,komu będę mogła się wygadać - uśmiechnęłam się, otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 8.

Kiedy tak stałam jak słup, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Pamiętam jak ja i Lou byliśmy dziećmi. Znaliśmy się praktycznie całe życie. Robiliśmy razem babki z piasku, a nawet chodziliśmy do tego samego przedszkola. I teraz to wszystko miało się skończyć i to w taki sposób. A co jeżeli mój "proroczy "sen się spełni i Louis naprawdę mnie zrzuci z tej wieży. Nie, nie myśl tak, to nie może być prawda.Dlaczego miałby to zrobić, nie miał powodu - pomyślałam, ale w głębi serca wiedziałam, że jest powód i to dosyć poważny....
- Louis, co ty tutaj robisz ?- zapytałam
- Przyszedłem ostatni dzień pozwiedzać Paryż. Jutro wyjeżdżamy i chciałem się pożegnać z tym pięknym miastem - odrzekł - A ty co tu robisz ? -zapytał po chwili
- Jestem tutaj, właśnie z takiego samego powodu jak ty. Jutro wyjeżdżamy i wracamy do domu.
- Aha w takim razie skoro już się poznaliśmy... -powiedział- chciałbym Ci kogoś przedstawić.
I wtedy zza jego pleców wyszedł przepiękny brunet o wspaniałych kręconych włosach i zielonych oczach. Kiedy go zobaczyłam myślałam, że zemdleję. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam  tak przystojnego chłopak.
- Cześć, jestem Harry - powiedział, ujął moją dłoń i musnął ją swoimi delikatnymi ustami. Prawdziwy dżentelmen.
- Miłłło mi, jestem Katte - zaczęłam się jąkać. Byłam strasznie zestresowana. Bardziej niż przed klasówką, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły.
- Kochani wybaczcie - przerwał nam Mike - ale musimy się już zbierać. Za chwilę mamy samolot.
- Przepraszam - spytał Louis - a dokąd lecicie ?
- Wracamy do Londynu - odpowiedziałam - a dlaczego pytasz ?
- Tak po prostu, ale wydaje mis się, że nie rozstaniemy się na długo - stwierdził
- Nie rozumiem o czym mówisz ?
- My też wracamy do Londynu, więc będziemy siedzieć w jednym samolocie - zaśmiał się.
- W taki razie do zobaczenia - powiedziałam i pożegnałam się...na razie. 

***

Jeszcze nigdy w życiu tak szybko się nie pakowałam. Ostatni raz zdarzyło mi się to.... kiedy moja kochana przyjaciółka w ostatniej chwili powiadomiła mnie o nagłym  przyjeździe tutaj i odciągniecie mnie od moich dotychczasowych problemów. Właśnie moje problemy. Sama myśl o wracaniu do pustego mieszkania przerażał mnie.Nienawidziłam swojej mamy, dlaczego ? Cóż... zawsze kiedy potrzebowałam pomocy lub choćby krótkiej chwili by móc z nią porozmawiać o swoich problemach, wyżalić się nigdy jej nie było. Praca pochłonęła ją całkowicie. Z domu wychodziła wcześnie rano, a wracała późno wieczorem. Potrafiła pracować nawet w weekendy, a kiedy zdarzało się jej szybciej urwać, szła do swojego gabinetu i dalej pracowała. Kim była ? Była księgową w bardzo dużej firmie korporacyjnej. Nie wiem, czym się tam zajmowali nigdy mi o tym nie opowiadała. Nawet nie wiem gdzie znajduje się ta firma. Zawsze kiedy ją o to pytałam udawała, że mnie nie słyszy albo po prostu mówiła, że to nie moja sprawa. Unikała tematu jak ognia, jakby bała się, że dowiem się o czymś, o czym nie powinnam wiedzieć. ,

***

"Samolot lecący z Paryża do Londynu odlatuje za 30 minut, wszyscy pasażerowie proszeni są do odprawy" 
- Nareszcie - odezwałam się znużonym głosem.
- Jeszcze chwila i będziemy w domu - skomentował Mike. Wiedziałam, wiedziałam to doskonale i wcale nie chciałam tam wracać.
- Ej co to za smutna mina - Nicola próbowała mnie pocieszyć - spędziliśmy właśnie wspaniale wakacje. Nic tylko się cieszyć - jej entuzjazm zadziwiał mnie coraz bardziej. Nie pamiętam kiedy ona ostatni raz była smutna. Zawsze chodziła uśmiechnięta i bezproblemowa. Nie miał się czym przejmować. Całe życie ma udane.... no może prawie całe. Gdyby nie jej były chłopak, żyłaby sobie jak księżniczka. Przez tego ćpuna musiała przechodzić przez prawdziwe piekło i cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze.

***

- Dlaczego jeszcze nie lecimy, już dawno powinniśmy być w drodze - nie, nie byłam wściekła byłam po prostu wkurzona. Nie chciałam wracać, ale  jeszcze jedną rzeczą, której nie chciałam i której szczerze nie lubiłam było latanie. Zawsze bałam się, że podczas lotu wpadniemy w jakoś trąbę powietrzną i po nas. Wolałam czuć grunt pod nogami.
- Przepraszamy państwa, za małe opóźnienie - odezwał się głos stewardesy w samolotowych głośnikach - ale musieliśmy zaczekać na bardzo ważnych gości. - ciekawe kogo miała namyśli mówiąc "ważnych gości".
- Otóż tymi gośćmi jest znany brytyjsko-irlandzki zespół One Direction  - Kto ? pomyślałam. Nigdy o nich nie słyszałam. Kim byli i czy naprawdę są aż tacy ważni, że musieliśmy na nich czekać. 
 - Powitajmy ich serdecznie - powiedziała a ja gwałtownie odwróciłam głowę w stronę wejścia. To co tam zobaczyłam zwaliłoby mnie z nóg, gdybym stała. Cieszyłam się, że siedzę. Między fotelami przechodziło pięciu przystojnych chłopaków i dwie dziewczyny. Ale nie to było najważniejsze. Tam był Louis z dziewczyną i jego przyjaciel Harry. Zaniemówiłam z wrażenia. 
- Kate, Kate - poczułam rękę mojej przyjaciółki na swoim ramieniu.
- Co się dzieje - spytałam.
- Harry coś do Ciebie mówił, ale byłaś w takim transie, że bał się tobie przeszkadzać.
- Och... - tylko tyle potrafiłam z siebie wyrzucić w tym momencie - a gdzie on jest ?
-   Obok ciebie - odpowiedziała i wskazał kierunek ruchem głowy.Odwróciłam się i mało co prawie nie dostałam zawału. Jego piękne zielone oczy wpatrywały się we mnie z takim... nawet nie wiem jak to nazwać. Jeżeli spotkałabym go kiedyś w jakimś ciemnym zaułku, na pewno zaczęłabym szybko uciekać, nie stety tutaj nie był gdzie. Chyba nawet nie chciałam. Mogłabym się wpatrywać w jego oczy bezustannie, całymi godzinami. Było w nich coś co mnie urzekło. W tym chłopaku było, w ogóle coś, czego nie mogłam określić, ale czułam, że mnie do niego ciągnie... jak magnez. 
- Witaj, piękna - powiedział i uśmiechnął się do mnie, w tak sposób, że na jego policzkach zauważyłam dołeczki. Zniewalający uśmiech pokazał rzędy śnieżno - białych zębów. Można by rzec - książę z bajki. Brakowało mu tylko białego konia.
- Hej  - odpowiedziałam - Miło Cię znów widzieć - również się do niego uśmiechnęłam.
- Lot do Londynu jest trochę długi, więc mam nadzieję, ze fajnie razem spędzimy ten czas - ton jego głosu był strasznie czarujący. Gdybym mogła rozpłynęłabym się na tym fotelu. 
- Zdziwiłaś się trochę kiedy zobaczyłaś nas w samolocie, jako specjalnych gości.
- Nie miałam pojęcia, że jesteście zespołem, więc tak byłam trochę zaskoczona.
- A Louis nic Ci nie mówił ? - zawsze miałam problemy w rozmowach z chłopakami, ale z Harrym mogłam rozmawiać na luzie, bez żadnej spinki.
- Spotkaliśmy się dopiero wczoraj po raz pierwszy od kilku lat.  - zastanawiałam się, czy zamierzał w ogóle powiedzieć mi o tym, że jest sławny. Nie wymagałam tego od niego, ale jeżeli znaleźli by nas paparazzi zaczęłabym się zastanawiać: dlaczego ?
- Yhm... - odpowiedział - a skąd jesteś, bo twój akcent wyraźnie nie jest brytyjski.
- Nie... - zaczęłam - z pochodzenia jestem amerykanką. Urodziłam i wychowałam się w Nowym Jorku, ale po rozwodzie rodziców przeniosłam się z mamą do Londynu - spuściłam wzrok na dół i zaczęłam się bawić swoimi palcami nie wiedząc co teraz zrobić, chłopak chyba to zauważył i szybko dodał:
- Och, bardzo mi przykro - dotknął mojej ręki swoją ciepłą dłonią, gdzie zaraz pojawiła się gęsia skórka.
- Co ty daj spokój, to było tak dawno, że już się do tego przyzwyczaiłam - spojrzałam na niego.
-  A teraz mieszkasz gdzie ? - zapytała... znowu. 
- Wcześniej mieszkałam w centrum Londynu, ale parę lat temu przeprowadziłam się do Holmes Chapel.
- Do Holmes Chapel ? - miał dziwny wyraz twarzy, jakby nigdy nie słyszał o tym miejscu.
- Tak Holmes Chapel, a dlaczego pytasz ?
- Wychowałem się tam i nadal mieszka tam moja mama - uśmiechnął się - A w której części dokładniej, jeżeli mogę wiedzieć ?
- Nie daleko jeziorka - odparłam. Więc Harry mieszkał kiedyś na tym samym osiedlu co ja. 
- My mieszkamy, kilka domów wcześniej i jakoś nigdy Cię tam nie widziałem ?
- Nie wychodziłam zbyt często, może dlatego... - odpowiedziałam i zaśmiałam się na co mój towarzysz zareagował tak samo. 

***
Czas szybko mija, kiedy rozmawiasz i śmiejesz się. Harry był bardzo dobrym rozmówcą, niestety nikogo innego tam nie miałam. Nicol i MIke spali jak zabici, więc nie mogłam liczyć na to, że włączą się do rozmowy. Kiedy wysiadłam z samolotu, od razu humor mis się pogorszył. Pogoda w Londynie dobijała za każdym razem, kiedy tu byłam. Padało i wiał niemiłosiernie silny wiatr. 
- Dobrze kochani, wy już jedźcie a poczekam na taksówkę - powiedziałam i pożegnałam się ze wszystkimi. Wszyscy chłopcy z zespołu byli bardzo sympatyczni. Na końcu pożegnałam się z Harry i już miałam odejść, kiedy złapał mnie za rękę.
- Po co czekać na taksówkę, kiedy mogę Cię odwieźć - powiedział i zaczął się do mnie przybliżać
- Nie chciałbym robić problemu - odpowiedziałam.
- Żaden problem i tak tam jadę - zgodziłam się i po chwili siedzieliśmy w jego czarnym samochodzie.
Kiedy dojechaliśmy był ciemno. Dojechaliśmy pod mój dom. Harry wysiadł, otworzył mi drzmi, abym i ja mogła wysiąść i podszedł do bagażnika po moją walizkę. Zaniósł mi ją pop sam dom. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Spojrzałam na chłopaka.
- Wejdziesz ? - wskazałam ruchem głowy kierunek wnętrza domu.
- Nie... - przerwał - wydaje mi się, że skończyłoby się to inaczej niż byś oczekiwała - zawadiacki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Ujął delikatnie moją dłoń i pocałował jej wierzch swoimi miękkimi ustami. 
-Do zobaczenia, wkrótce - odszedł zostawiając mnie samą sobie ze swoimi myślami. Już miałam odwrócić się i wejść do domu, ale poczułam, że trzymam coś w dłoni. To była zwinięta mała kartka papieru. Otworzyłam ją i zobaczyłam rząd cyfr. Zostawił mi swój numer telefonu. Uśmiechnęłam się w duchu, ale po chwili zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodziła mówiąc: "wydaje mi się, że skończyłoby się to inaczej niż byś oczekiwała" - zastanawiające....

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 7.

Zabawa była świetna. Tańczyliśmy, piliśmy. Tak prawdę mówiąc, nie lubiłam pić alkoholu. Miałam do niego odrazę od...bycia nastolatką. Ale żeby nie wyjść na sztywniare wypiłam kilka drinków i byłam trochę wstawiona. Leżąc już teraz w hotelowym łóżku myślałam o Louisie. Chłopak fajnie sobie życie ułożył. Jeździ po świecie i ma kochająca dziewczynę. W rzeczy samej ta Eleanor wydawała się bardzo sympatyczna. Widać, że kocha Tomlinsona i nie odstępowała go na krok.On też musiał ją kochać. Ciągle o niej opowiadał. Z tego co udało mi się zapamiętać to uczyła się ona w collagu i pracowała jako fotomodelka. Lou musiał być z niej bardzo dumny. Wspominał też coś, że El była kiedyś na okładce Vouga i została czwartą najpiękniejszą kobietą na świecie. Musieli być ze sobą bardzo szczęśliwi i w pewnym sensie zazdrościła Louisowi. Też chciałabym mieć chłopaka, którego znałaby chodź mała cząstka świata (w przypadku Louisa była to Eleanor bo przecież on nie był nikim sławnym, a przynakmniej nigdzie o nim nie słyszałam). Nie wiem co w tym było takiego fajnego, ale zawsze marzyłam, aby stać w blasku fleszy z najcenniejszą dla mnie osobą na świecie. Po takich długich rozmyślaniach nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Stałam na najwyższym piętrze wieży Eiffla. Widok...zapierał dech w piersiach, był cudowny.
- Kate czy ty to widzisz ?- powiedziała Nicol i złapała mnie za ramię
- Tak widzę, jest cudownie i dziękuje, że mnie namówiłaś na przyjazd tutaj. To jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu - rzuciłam się jej na szyje i mocno wyściskałam.
Paryż nocą wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Wszystkie nawet najbardziej małe uliczki były oświetlone i wyglądało to naprawdę nieziemsko.
-Katherine to ty ?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa.
-Lou ?- zapytałam - co ty tutaj robisz?
- Musiałem Cię znaleźć i o coś zapytać - powiedział i uśmiechnął się złowieszczo.
- W taki razie pytaj.
- Dlaczego to wtedy zrobiłaś ?- Już chciał odpowiedzieć ale nie zdążyłam, ponieważ Louis jednym ruchem ręki popchnął mnie tak mocno, że wyleciałam za balustradę i zaczęłam spadać wdół. Krzyczałam, lecz nikt nie mógł nic na to poradzić....
*
- Aaaaaaaaaaaa- obudziłam się cała spocona - Spokojnie Kate to tylko zły sen - powiedziałam do siebie, Położyłam się na wznak i zaczęłam wpatrywać się w biały sufit. Mój oddech z sekundy na minutę stawał się coraz bardziej opanowany. Nie wiem dlaczego się tak tym przejęłam. Koszmar jak koszmar, bywały gorsze ale jakaś dziwna myśl nie dawała mi spokoju. Dlaczego śnił mi się właśnie Louis. Nie chcąc sobie dłużej zawracać tym głowy poszłam wziąć prysznic.
Kiedy wyszłam z łazienki czułam, że zmyłam z siebie cały koszmar. Zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić i wpadłam na genialny pomysł. Zadzwoniłam do Nicoli.
- Cześć kochana, śpisz jeszcze ?
- Nie już, nie właśnie się obudziłam - odpowiedziałą Nicol
- Wpadłam na genialny pomysł i postanowiłam sie nim z Tobą podzielić - powiedziałam z nutką tajemniczości w głosie.
- No to mów - wiedziałam, że już nie może się doczekać co jej powiem.
- Co powiesz, żebyśmy dzisiaj wybrały na  zakupy ?
- Czasami czytasz mi w myślach. Bądź gotowa za 15 minut na dole przy recepcji. Zjemy śniadanie i pójdziemy - szybko ustawiła mnie do pionu. Nie miałam nawet prawa głosu.
- A co z Mikiem - zapytałam
- Wydaje mi się, że on nie będzie zainteresowany pójściem z nami.
- Ok to do zobaczenia za chwilę.
Nie czekając ani chwili dłużej postanowiłam iść się ubrać i wybrałam to:

 Zeszłam na dół i zastałam Nicol stojącą przy recepcji i flirtującą z jakimś chłopakiem.
- To co idziemy ? 
- Jasne - odpowiedziała i ruszyłyśmy w kierunku drzwi gdzie stała już nasza taksówka.
*
Kiedy wróciłyśmy z zakupów było już ciemno. Muszę się szczerze przyznać, że siedziałyśmy tam cały dzień i wydałyśmy mnóstwo pieniędzy. Nie miałam teraz zbyt dużo czasu, żeby pooglądać jeszcze raz wszystkie kupione rzeczy, ponieważ mieliśmy za chwilę wybrać się na nocne zwiedzanie wieży Eiffla. Na tą okazję ubrałam się w to:

Naszykowałam się i zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam moich przyjaciół, którzy na mnie czekali. Wyszliśmy razem przed hotel i wsiedliśmy do taksówki. Przed nami był tylko jeden cel: Wieża Eiffla.
*
Stałam na najwyższym piętrze wieży Eiffla. Widok...zapierał dech w piersiach, był cudowny.
- Kate czy ty to widzisz ?- powiedziała Nicol i złapała mnie za ramię
- Tak widzę, jest cudownie i dziękuje, że mnie namówiłaś na przyjazd tutaj. To jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu - rzuciłam się jej na szyje i mocno wyściskałam.
Paryż nocą wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Wszystkie nawet najbardziej małe uliczki były oświetlone i wyglądało to naprawdę nieziemsko.
-Katherine to ty ?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam...

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 6.

 - ... tak wydaje mi się, że to genialny pomysł. Trochę się rozerwiemy. Cała noc zabawy nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
*
Kilka godzin później byłam już gotowa. Nie byłam przekonana co do pomysłu Mika ale w końcu uległam błaganiom jego i Nicol. Wiedziałam z czym się wiąże przyjazd do Paryża. Dlatego się do tego dobrze przygotowałam. Naszykowanie się zajęło mi dużo mniej czasu niż przypuszczałam. Godzinę po tym jak dzwoniła Nicola miałam jeszcze trochę czasu, żeby pomyśleć. "Nie - pomyślałam nie mogę zaprzątać sobie głowy problemami akurat teraz, bo zepsuję sobie całą dzisiejszą zabawę." W takim razie przed wyjazdem musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz... zamówić taksówkę
-Dobry wieczór, chciałam zamówić taksówkę na ulicę....
*
- Kate wyglądasz świetnie, po prostu zabrakło mi słów, żeby powiedzieć coś więcej - Mika chyba naprawdę zatkało. Przecież nie ubrałam się znowu jakoś rewelacyjnie nie powiem, bo mój dzisiejszy strój o wiele bardzie różnił się od codziennej stylizacji. Mimo wszystko byłam z siebie zadowolona.
- Wyglądasz jak...jak modelka. Naprawdę Kate. Jak wejdziemy do tego klubu do wszyscy faceci będą się za tobą oglądać.
*
Kiedy dotarliśmy na miejsce w klubie brzmiała bardzo głośna, taneczna muzyka. Jak tylko tam weszliśmy rzuciliśmy się na parkiet i tańczyliśmy ile tchu. W pewnym momencie na kogoś wpadłam i się przewróciłam.  Zakręciło mi się w głowie. Chłopak na którego wpadłam szybko się podniósł i pomógł mi wstać. 
- O,o ja bardzo przepraszam  potknęłam się i...- gdy spojrzała na twarz chłopaka zamarłam - Louis to ty ?
- A ty jesteś Kate ? - powiedział
- Tak. Jejku... tyle lat minęło.... Miło Cię znowu widzieć.
- Ciebie również miło widzieć Kate. Trochę się zmieniłaś.
- Ty również. A jeśli mogę spytać to... co ty tutaj robisz ?
- Wiesz jeżdżę trochę po świecie tu i tam, a teraz jestem w Paryżu... - Naszą rozmowę przerwała bardzo ładna, wysoka brunetka z długimi kręconymi włosami.
- Kochanie z kim rozmawiasz ? - zapytała i przewiesiła rękę przez bark Lou.
- Skarbie poznaj Katherine moją dawną przyjaciółkę ze szkoły, Kate poznaj moją dziewczynę Eleonor.
- Miło mi Cię poznać Kate - powiedziała i podała mi ręke
- Ciebie również - odpowiedziałam i również podałam jej rękę. Nie byłam za bardzo zadowolona, że spotkałam Louisa Tomlinsona, dawne wspomnienia z czasów młodzieżowych odżyły, kiedy to Lou i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
---------------------
Wiem, że dawno nie pisałam ale jakoś tak wyszło. Bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba i do zobaczenia :)

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 5.

Rano obudziły mnie głośne krzyki i walenie  pięściami o drzwi. Przestraszona pędem rzuciłam się, żeby je otworzyć. To był Mike, cały zdyszany i jakby przestraszony.
- Co się stało, normalni ludzie o tej godzinie jeszcze śpią - fakt było dość wcześnie, a z tego co znałam mojego przyjaciela wiedziałam, że lubił sobie dłużej pospać.
- Nie żartuj sobie, nie mów, że nie słyszałaś alarmu ?
- Co jakiego alarmu - serce podskoczyło mi do gardła - Mike nawet sobie tak nie żartuj - uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca w bok.
- To nie są żary Kate, w hotelu wybuchł pożar - Był śmiertelnie poważny, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Pożar, ale jak to pożar.
- To nie jest czas i miejsce, żeby się teraz nad tym zastanawiać. Choć musimy uciekać za chwilę ogień dostanie się tutaj i utkniemy.
- Dobrze poczekaj chwilę tylko wezmę parę rzeczy. Byłam naprawdę przestraszona. Myślałam, że z przejęcia zaraz zemdleję.
- Nie ma czasu żeby zabierać jakiekolwiek rzeczy- to powiedziawszy złapał mnie za rękę i poprowadziła w stronę schodów, które jeszcze nie zajął ogień.
Wszędzie było pełno dymu, zaczęłam się dusić. Kaszlałam coraz więcej, aż nagle Mike wyprowadził nas przed hotel gdzie znajdowało się mnóstwo wozów strażackich i policyjnych.
Kilka godzin później gdy już było po wszystkim można było wejść na drugie piętro gdzie znajdowały się nasze pokoje i zabrać rzeczy które ocalały. Nie był tego zbyt wiele, ale mimo wszystko lepsze to niż nie mieć nic.
- Teraz najtrudniejsze będzie znaleźć doby hotel - powiedziała Nicola. I właśnie tym się martwiłam.