niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 8.

Kiedy tak stałam jak słup, całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Pamiętam jak ja i Lou byliśmy dziećmi. Znaliśmy się praktycznie całe życie. Robiliśmy razem babki z piasku, a nawet chodziliśmy do tego samego przedszkola. I teraz to wszystko miało się skończyć i to w taki sposób. A co jeżeli mój "proroczy "sen się spełni i Louis naprawdę mnie zrzuci z tej wieży. Nie, nie myśl tak, to nie może być prawda.Dlaczego miałby to zrobić, nie miał powodu - pomyślałam, ale w głębi serca wiedziałam, że jest powód i to dosyć poważny....
- Louis, co ty tutaj robisz ?- zapytałam
- Przyszedłem ostatni dzień pozwiedzać Paryż. Jutro wyjeżdżamy i chciałem się pożegnać z tym pięknym miastem - odrzekł - A ty co tu robisz ? -zapytał po chwili
- Jestem tutaj, właśnie z takiego samego powodu jak ty. Jutro wyjeżdżamy i wracamy do domu.
- Aha w takim razie skoro już się poznaliśmy... -powiedział- chciałbym Ci kogoś przedstawić.
I wtedy zza jego pleców wyszedł przepiękny brunet o wspaniałych kręconych włosach i zielonych oczach. Kiedy go zobaczyłam myślałam, że zemdleję. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam  tak przystojnego chłopak.
- Cześć, jestem Harry - powiedział, ujął moją dłoń i musnął ją swoimi delikatnymi ustami. Prawdziwy dżentelmen.
- Miłłło mi, jestem Katte - zaczęłam się jąkać. Byłam strasznie zestresowana. Bardziej niż przed klasówką, kiedy jeszcze chodziłam do szkoły.
- Kochani wybaczcie - przerwał nam Mike - ale musimy się już zbierać. Za chwilę mamy samolot.
- Przepraszam - spytał Louis - a dokąd lecicie ?
- Wracamy do Londynu - odpowiedziałam - a dlaczego pytasz ?
- Tak po prostu, ale wydaje mis się, że nie rozstaniemy się na długo - stwierdził
- Nie rozumiem o czym mówisz ?
- My też wracamy do Londynu, więc będziemy siedzieć w jednym samolocie - zaśmiał się.
- W taki razie do zobaczenia - powiedziałam i pożegnałam się...na razie. 

***

Jeszcze nigdy w życiu tak szybko się nie pakowałam. Ostatni raz zdarzyło mi się to.... kiedy moja kochana przyjaciółka w ostatniej chwili powiadomiła mnie o nagłym  przyjeździe tutaj i odciągniecie mnie od moich dotychczasowych problemów. Właśnie moje problemy. Sama myśl o wracaniu do pustego mieszkania przerażał mnie.Nienawidziłam swojej mamy, dlaczego ? Cóż... zawsze kiedy potrzebowałam pomocy lub choćby krótkiej chwili by móc z nią porozmawiać o swoich problemach, wyżalić się nigdy jej nie było. Praca pochłonęła ją całkowicie. Z domu wychodziła wcześnie rano, a wracała późno wieczorem. Potrafiła pracować nawet w weekendy, a kiedy zdarzało się jej szybciej urwać, szła do swojego gabinetu i dalej pracowała. Kim była ? Była księgową w bardzo dużej firmie korporacyjnej. Nie wiem, czym się tam zajmowali nigdy mi o tym nie opowiadała. Nawet nie wiem gdzie znajduje się ta firma. Zawsze kiedy ją o to pytałam udawała, że mnie nie słyszy albo po prostu mówiła, że to nie moja sprawa. Unikała tematu jak ognia, jakby bała się, że dowiem się o czymś, o czym nie powinnam wiedzieć. ,

***

"Samolot lecący z Paryża do Londynu odlatuje za 30 minut, wszyscy pasażerowie proszeni są do odprawy" 
- Nareszcie - odezwałam się znużonym głosem.
- Jeszcze chwila i będziemy w domu - skomentował Mike. Wiedziałam, wiedziałam to doskonale i wcale nie chciałam tam wracać.
- Ej co to za smutna mina - Nicola próbowała mnie pocieszyć - spędziliśmy właśnie wspaniale wakacje. Nic tylko się cieszyć - jej entuzjazm zadziwiał mnie coraz bardziej. Nie pamiętam kiedy ona ostatni raz była smutna. Zawsze chodziła uśmiechnięta i bezproblemowa. Nie miał się czym przejmować. Całe życie ma udane.... no może prawie całe. Gdyby nie jej były chłopak, żyłaby sobie jak księżniczka. Przez tego ćpuna musiała przechodzić przez prawdziwe piekło i cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze.

***

- Dlaczego jeszcze nie lecimy, już dawno powinniśmy być w drodze - nie, nie byłam wściekła byłam po prostu wkurzona. Nie chciałam wracać, ale  jeszcze jedną rzeczą, której nie chciałam i której szczerze nie lubiłam było latanie. Zawsze bałam się, że podczas lotu wpadniemy w jakoś trąbę powietrzną i po nas. Wolałam czuć grunt pod nogami.
- Przepraszamy państwa, za małe opóźnienie - odezwał się głos stewardesy w samolotowych głośnikach - ale musieliśmy zaczekać na bardzo ważnych gości. - ciekawe kogo miała namyśli mówiąc "ważnych gości".
- Otóż tymi gośćmi jest znany brytyjsko-irlandzki zespół One Direction  - Kto ? pomyślałam. Nigdy o nich nie słyszałam. Kim byli i czy naprawdę są aż tacy ważni, że musieliśmy na nich czekać. 
 - Powitajmy ich serdecznie - powiedziała a ja gwałtownie odwróciłam głowę w stronę wejścia. To co tam zobaczyłam zwaliłoby mnie z nóg, gdybym stała. Cieszyłam się, że siedzę. Między fotelami przechodziło pięciu przystojnych chłopaków i dwie dziewczyny. Ale nie to było najważniejsze. Tam był Louis z dziewczyną i jego przyjaciel Harry. Zaniemówiłam z wrażenia. 
- Kate, Kate - poczułam rękę mojej przyjaciółki na swoim ramieniu.
- Co się dzieje - spytałam.
- Harry coś do Ciebie mówił, ale byłaś w takim transie, że bał się tobie przeszkadzać.
- Och... - tylko tyle potrafiłam z siebie wyrzucić w tym momencie - a gdzie on jest ?
-   Obok ciebie - odpowiedziała i wskazał kierunek ruchem głowy.Odwróciłam się i mało co prawie nie dostałam zawału. Jego piękne zielone oczy wpatrywały się we mnie z takim... nawet nie wiem jak to nazwać. Jeżeli spotkałabym go kiedyś w jakimś ciemnym zaułku, na pewno zaczęłabym szybko uciekać, nie stety tutaj nie był gdzie. Chyba nawet nie chciałam. Mogłabym się wpatrywać w jego oczy bezustannie, całymi godzinami. Było w nich coś co mnie urzekło. W tym chłopaku było, w ogóle coś, czego nie mogłam określić, ale czułam, że mnie do niego ciągnie... jak magnez. 
- Witaj, piękna - powiedział i uśmiechnął się do mnie, w tak sposób, że na jego policzkach zauważyłam dołeczki. Zniewalający uśmiech pokazał rzędy śnieżno - białych zębów. Można by rzec - książę z bajki. Brakowało mu tylko białego konia.
- Hej  - odpowiedziałam - Miło Cię znów widzieć - również się do niego uśmiechnęłam.
- Lot do Londynu jest trochę długi, więc mam nadzieję, ze fajnie razem spędzimy ten czas - ton jego głosu był strasznie czarujący. Gdybym mogła rozpłynęłabym się na tym fotelu. 
- Zdziwiłaś się trochę kiedy zobaczyłaś nas w samolocie, jako specjalnych gości.
- Nie miałam pojęcia, że jesteście zespołem, więc tak byłam trochę zaskoczona.
- A Louis nic Ci nie mówił ? - zawsze miałam problemy w rozmowach z chłopakami, ale z Harrym mogłam rozmawiać na luzie, bez żadnej spinki.
- Spotkaliśmy się dopiero wczoraj po raz pierwszy od kilku lat.  - zastanawiałam się, czy zamierzał w ogóle powiedzieć mi o tym, że jest sławny. Nie wymagałam tego od niego, ale jeżeli znaleźli by nas paparazzi zaczęłabym się zastanawiać: dlaczego ?
- Yhm... - odpowiedział - a skąd jesteś, bo twój akcent wyraźnie nie jest brytyjski.
- Nie... - zaczęłam - z pochodzenia jestem amerykanką. Urodziłam i wychowałam się w Nowym Jorku, ale po rozwodzie rodziców przeniosłam się z mamą do Londynu - spuściłam wzrok na dół i zaczęłam się bawić swoimi palcami nie wiedząc co teraz zrobić, chłopak chyba to zauważył i szybko dodał:
- Och, bardzo mi przykro - dotknął mojej ręki swoją ciepłą dłonią, gdzie zaraz pojawiła się gęsia skórka.
- Co ty daj spokój, to było tak dawno, że już się do tego przyzwyczaiłam - spojrzałam na niego.
-  A teraz mieszkasz gdzie ? - zapytała... znowu. 
- Wcześniej mieszkałam w centrum Londynu, ale parę lat temu przeprowadziłam się do Holmes Chapel.
- Do Holmes Chapel ? - miał dziwny wyraz twarzy, jakby nigdy nie słyszał o tym miejscu.
- Tak Holmes Chapel, a dlaczego pytasz ?
- Wychowałem się tam i nadal mieszka tam moja mama - uśmiechnął się - A w której części dokładniej, jeżeli mogę wiedzieć ?
- Nie daleko jeziorka - odparłam. Więc Harry mieszkał kiedyś na tym samym osiedlu co ja. 
- My mieszkamy, kilka domów wcześniej i jakoś nigdy Cię tam nie widziałem ?
- Nie wychodziłam zbyt często, może dlatego... - odpowiedziałam i zaśmiałam się na co mój towarzysz zareagował tak samo. 

***
Czas szybko mija, kiedy rozmawiasz i śmiejesz się. Harry był bardzo dobrym rozmówcą, niestety nikogo innego tam nie miałam. Nicol i MIke spali jak zabici, więc nie mogłam liczyć na to, że włączą się do rozmowy. Kiedy wysiadłam z samolotu, od razu humor mis się pogorszył. Pogoda w Londynie dobijała za każdym razem, kiedy tu byłam. Padało i wiał niemiłosiernie silny wiatr. 
- Dobrze kochani, wy już jedźcie a poczekam na taksówkę - powiedziałam i pożegnałam się ze wszystkimi. Wszyscy chłopcy z zespołu byli bardzo sympatyczni. Na końcu pożegnałam się z Harry i już miałam odejść, kiedy złapał mnie za rękę.
- Po co czekać na taksówkę, kiedy mogę Cię odwieźć - powiedział i zaczął się do mnie przybliżać
- Nie chciałbym robić problemu - odpowiedziałam.
- Żaden problem i tak tam jadę - zgodziłam się i po chwili siedzieliśmy w jego czarnym samochodzie.
Kiedy dojechaliśmy był ciemno. Dojechaliśmy pod mój dom. Harry wysiadł, otworzył mi drzmi, abym i ja mogła wysiąść i podszedł do bagażnika po moją walizkę. Zaniósł mi ją pop sam dom. Wyciągnęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Spojrzałam na chłopaka.
- Wejdziesz ? - wskazałam ruchem głowy kierunek wnętrza domu.
- Nie... - przerwał - wydaje mi się, że skończyłoby się to inaczej niż byś oczekiwała - zawadiacki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Ujął delikatnie moją dłoń i pocałował jej wierzch swoimi miękkimi ustami. 
-Do zobaczenia, wkrótce - odszedł zostawiając mnie samą sobie ze swoimi myślami. Już miałam odwrócić się i wejść do domu, ale poczułam, że trzymam coś w dłoni. To była zwinięta mała kartka papieru. Otworzyłam ją i zobaczyłam rząd cyfr. Zostawił mi swój numer telefonu. Uśmiechnęłam się w duchu, ale po chwili zaczęłam się zastanawiać, o co mu chodziła mówiąc: "wydaje mi się, że skończyłoby się to inaczej niż byś oczekiwała" - zastanawiające....

sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 7.

Zabawa była świetna. Tańczyliśmy, piliśmy. Tak prawdę mówiąc, nie lubiłam pić alkoholu. Miałam do niego odrazę od...bycia nastolatką. Ale żeby nie wyjść na sztywniare wypiłam kilka drinków i byłam trochę wstawiona. Leżąc już teraz w hotelowym łóżku myślałam o Louisie. Chłopak fajnie sobie życie ułożył. Jeździ po świecie i ma kochająca dziewczynę. W rzeczy samej ta Eleanor wydawała się bardzo sympatyczna. Widać, że kocha Tomlinsona i nie odstępowała go na krok.On też musiał ją kochać. Ciągle o niej opowiadał. Z tego co udało mi się zapamiętać to uczyła się ona w collagu i pracowała jako fotomodelka. Lou musiał być z niej bardzo dumny. Wspominał też coś, że El była kiedyś na okładce Vouga i została czwartą najpiękniejszą kobietą na świecie. Musieli być ze sobą bardzo szczęśliwi i w pewnym sensie zazdrościła Louisowi. Też chciałabym mieć chłopaka, którego znałaby chodź mała cząstka świata (w przypadku Louisa była to Eleanor bo przecież on nie był nikim sławnym, a przynakmniej nigdzie o nim nie słyszałam). Nie wiem co w tym było takiego fajnego, ale zawsze marzyłam, aby stać w blasku fleszy z najcenniejszą dla mnie osobą na świecie. Po takich długich rozmyślaniach nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Stałam na najwyższym piętrze wieży Eiffla. Widok...zapierał dech w piersiach, był cudowny.
- Kate czy ty to widzisz ?- powiedziała Nicol i złapała mnie za ramię
- Tak widzę, jest cudownie i dziękuje, że mnie namówiłaś na przyjazd tutaj. To jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu - rzuciłam się jej na szyje i mocno wyściskałam.
Paryż nocą wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Wszystkie nawet najbardziej małe uliczki były oświetlone i wyglądało to naprawdę nieziemsko.
-Katherine to ty ?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Louisa.
-Lou ?- zapytałam - co ty tutaj robisz?
- Musiałem Cię znaleźć i o coś zapytać - powiedział i uśmiechnął się złowieszczo.
- W taki razie pytaj.
- Dlaczego to wtedy zrobiłaś ?- Już chciał odpowiedzieć ale nie zdążyłam, ponieważ Louis jednym ruchem ręki popchnął mnie tak mocno, że wyleciałam za balustradę i zaczęłam spadać wdół. Krzyczałam, lecz nikt nie mógł nic na to poradzić....
*
- Aaaaaaaaaaaa- obudziłam się cała spocona - Spokojnie Kate to tylko zły sen - powiedziałam do siebie, Położyłam się na wznak i zaczęłam wpatrywać się w biały sufit. Mój oddech z sekundy na minutę stawał się coraz bardziej opanowany. Nie wiem dlaczego się tak tym przejęłam. Koszmar jak koszmar, bywały gorsze ale jakaś dziwna myśl nie dawała mi spokoju. Dlaczego śnił mi się właśnie Louis. Nie chcąc sobie dłużej zawracać tym głowy poszłam wziąć prysznic.
Kiedy wyszłam z łazienki czułam, że zmyłam z siebie cały koszmar. Zastanawiałam się co będziemy dzisiaj robić i wpadłam na genialny pomysł. Zadzwoniłam do Nicoli.
- Cześć kochana, śpisz jeszcze ?
- Nie już, nie właśnie się obudziłam - odpowiedziałą Nicol
- Wpadłam na genialny pomysł i postanowiłam sie nim z Tobą podzielić - powiedziałam z nutką tajemniczości w głosie.
- No to mów - wiedziałam, że już nie może się doczekać co jej powiem.
- Co powiesz, żebyśmy dzisiaj wybrały na  zakupy ?
- Czasami czytasz mi w myślach. Bądź gotowa za 15 minut na dole przy recepcji. Zjemy śniadanie i pójdziemy - szybko ustawiła mnie do pionu. Nie miałam nawet prawa głosu.
- A co z Mikiem - zapytałam
- Wydaje mi się, że on nie będzie zainteresowany pójściem z nami.
- Ok to do zobaczenia za chwilę.
Nie czekając ani chwili dłużej postanowiłam iść się ubrać i wybrałam to:

 Zeszłam na dół i zastałam Nicol stojącą przy recepcji i flirtującą z jakimś chłopakiem.
- To co idziemy ? 
- Jasne - odpowiedziała i ruszyłyśmy w kierunku drzwi gdzie stała już nasza taksówka.
*
Kiedy wróciłyśmy z zakupów było już ciemno. Muszę się szczerze przyznać, że siedziałyśmy tam cały dzień i wydałyśmy mnóstwo pieniędzy. Nie miałam teraz zbyt dużo czasu, żeby pooglądać jeszcze raz wszystkie kupione rzeczy, ponieważ mieliśmy za chwilę wybrać się na nocne zwiedzanie wieży Eiffla. Na tą okazję ubrałam się w to:

Naszykowałam się i zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam moich przyjaciół, którzy na mnie czekali. Wyszliśmy razem przed hotel i wsiedliśmy do taksówki. Przed nami był tylko jeden cel: Wieża Eiffla.
*
Stałam na najwyższym piętrze wieży Eiffla. Widok...zapierał dech w piersiach, był cudowny.
- Kate czy ty to widzisz ?- powiedziała Nicol i złapała mnie za ramię
- Tak widzę, jest cudownie i dziękuje, że mnie namówiłaś na przyjazd tutaj. To jedna z najlepszych rzeczy w moim życiu - rzuciłam się jej na szyje i mocno wyściskałam.
Paryż nocą wyglądał jeszcze lepiej niż za dnia. Wszystkie nawet najbardziej małe uliczki były oświetlone i wyglądało to naprawdę nieziemsko.
-Katherine to ty ?- usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się i zobaczyłam...

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 6.

 - ... tak wydaje mi się, że to genialny pomysł. Trochę się rozerwiemy. Cała noc zabawy nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
*
Kilka godzin później byłam już gotowa. Nie byłam przekonana co do pomysłu Mika ale w końcu uległam błaganiom jego i Nicol. Wiedziałam z czym się wiąże przyjazd do Paryża. Dlatego się do tego dobrze przygotowałam. Naszykowanie się zajęło mi dużo mniej czasu niż przypuszczałam. Godzinę po tym jak dzwoniła Nicola miałam jeszcze trochę czasu, żeby pomyśleć. "Nie - pomyślałam nie mogę zaprzątać sobie głowy problemami akurat teraz, bo zepsuję sobie całą dzisiejszą zabawę." W takim razie przed wyjazdem musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz... zamówić taksówkę
-Dobry wieczór, chciałam zamówić taksówkę na ulicę....
*
- Kate wyglądasz świetnie, po prostu zabrakło mi słów, żeby powiedzieć coś więcej - Mika chyba naprawdę zatkało. Przecież nie ubrałam się znowu jakoś rewelacyjnie nie powiem, bo mój dzisiejszy strój o wiele bardzie różnił się od codziennej stylizacji. Mimo wszystko byłam z siebie zadowolona.
- Wyglądasz jak...jak modelka. Naprawdę Kate. Jak wejdziemy do tego klubu do wszyscy faceci będą się za tobą oglądać.
*
Kiedy dotarliśmy na miejsce w klubie brzmiała bardzo głośna, taneczna muzyka. Jak tylko tam weszliśmy rzuciliśmy się na parkiet i tańczyliśmy ile tchu. W pewnym momencie na kogoś wpadłam i się przewróciłam.  Zakręciło mi się w głowie. Chłopak na którego wpadłam szybko się podniósł i pomógł mi wstać. 
- O,o ja bardzo przepraszam  potknęłam się i...- gdy spojrzała na twarz chłopaka zamarłam - Louis to ty ?
- A ty jesteś Kate ? - powiedział
- Tak. Jejku... tyle lat minęło.... Miło Cię znowu widzieć.
- Ciebie również miło widzieć Kate. Trochę się zmieniłaś.
- Ty również. A jeśli mogę spytać to... co ty tutaj robisz ?
- Wiesz jeżdżę trochę po świecie tu i tam, a teraz jestem w Paryżu... - Naszą rozmowę przerwała bardzo ładna, wysoka brunetka z długimi kręconymi włosami.
- Kochanie z kim rozmawiasz ? - zapytała i przewiesiła rękę przez bark Lou.
- Skarbie poznaj Katherine moją dawną przyjaciółkę ze szkoły, Kate poznaj moją dziewczynę Eleonor.
- Miło mi Cię poznać Kate - powiedziała i podała mi ręke
- Ciebie również - odpowiedziałam i również podałam jej rękę. Nie byłam za bardzo zadowolona, że spotkałam Louisa Tomlinsona, dawne wspomnienia z czasów młodzieżowych odżyły, kiedy to Lou i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
---------------------
Wiem, że dawno nie pisałam ale jakoś tak wyszło. Bardzo was przepraszam. Mam nadzieję, że ten rozdział się wam spodoba i do zobaczenia :)

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 5.

Rano obudziły mnie głośne krzyki i walenie  pięściami o drzwi. Przestraszona pędem rzuciłam się, żeby je otworzyć. To był Mike, cały zdyszany i jakby przestraszony.
- Co się stało, normalni ludzie o tej godzinie jeszcze śpią - fakt było dość wcześnie, a z tego co znałam mojego przyjaciela wiedziałam, że lubił sobie dłużej pospać.
- Nie żartuj sobie, nie mów, że nie słyszałaś alarmu ?
- Co jakiego alarmu - serce podskoczyło mi do gardła - Mike nawet sobie tak nie żartuj - uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca w bok.
- To nie są żary Kate, w hotelu wybuchł pożar - Był śmiertelnie poważny, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Pożar, ale jak to pożar.
- To nie jest czas i miejsce, żeby się teraz nad tym zastanawiać. Choć musimy uciekać za chwilę ogień dostanie się tutaj i utkniemy.
- Dobrze poczekaj chwilę tylko wezmę parę rzeczy. Byłam naprawdę przestraszona. Myślałam, że z przejęcia zaraz zemdleję.
- Nie ma czasu żeby zabierać jakiekolwiek rzeczy- to powiedziawszy złapał mnie za rękę i poprowadziła w stronę schodów, które jeszcze nie zajął ogień.
Wszędzie było pełno dymu, zaczęłam się dusić. Kaszlałam coraz więcej, aż nagle Mike wyprowadził nas przed hotel gdzie znajdowało się mnóstwo wozów strażackich i policyjnych.
Kilka godzin później gdy już było po wszystkim można było wejść na drugie piętro gdzie znajdowały się nasze pokoje i zabrać rzeczy które ocalały. Nie był tego zbyt wiele, ale mimo wszystko lepsze to niż nie mieć nic.
- Teraz najtrudniejsze będzie znaleźć doby hotel - powiedziała Nicola. I właśnie tym się martwiłam.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 4.

Siedziałam właśnie w samolocie lecącym do Paryża i prawdę mówiąc jedyne o czym marzyłam to położyć się chociaż na godzinkę lub dwie i zasnąć. Przy pakowaniu ubrań jest o wiele więcej roboty niż przy rozpakowywaniu.I cały czas  chodzą Ci po głowie takie myśli: wziąć tą bluzkę, czy może lepiej wziąć tamtą. Całe szczęście, że była ze mną wtedy Nicol i trochę mi pomogła...
- To co będziemy teraz robić - Mike miał zawsze świetne pomysły i nigdy nie brakowało mu energii na ich zrealizowanie, dlatego pewnie i tym razem nie będzie mógł usiedzieć spokojnie na miejscu. 
- Nie wiem jak wy , ale ja jestem zmęczona i zamierzam trochę odpocząć - to powiedziawszy odwróciłam się do nich tyłem. Nie wiem nawet kiedy zasnęłam, obudziłam mnie dopiero Nicki :
- Kate, Kate obudź się, już jesteśmy !
- Już... to musiałam bardzo długo spać. Która jest godzina ?
- No moja kochana jest już 2:30 w nocy także się zbieraj jeżeli nie chcesz iść do hotelu na piechotę, a jest to spory kawałek.- powiedziała i odwróciła się wychodząc z samolotu. Ja też nie zamierzając spędzić tu więcej czasu zebrałam się i wysiadłam.
Zanim dojechaliśmy do hotelu byłam już tak zmęczona, że Michael musiał mi pomóc wysiąść z taksówki. Sporo czasu zajęło nam też "zalogowanie się w hotelu " - żadne z nas nie mówiło po francusku i nie za bardzo się rozumieliśmy z recepcjonistką.Gdy już się wszystkiego dowiedzieliśmy poszliśmy do swoich pokoi : ja, obok mnie Mike, na przeciwko Nicola, a gdzieś w końcowej części korytarza jej mama. 
Kiedy tylko otworzyłam drzwi i zobaczyłam wielkie łóżko od razu się na nie rzuciłam i zasnęłam - znowu....
---------------------------
Sorry, że taki krótki, ale jakoś nie mam ostatnio weny do pisania, a nie chciałam tak długo zwlekać z dodanie kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że się spodoba. 
Życzę miłego czytania i proszę jeżeli to zrobiłeś komentuj, dla Ciebie to tylko chwila a dla mnie motywacja do pisania kolejnych rozdziałów

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 3.

Kiedy wróciłam do domu było już dosyć późno. Musiałam zostać po godzinach i powypełniać wszystkie formularze. Nienawidziłam papierkowej roboty, ale to zawsze lepsze niż siedzenie w domu i rozmyślaniem o sytuacji w jakiej się znalazłam. Nie miałam na nic siły. Byłam tak skonana, że położyłabym się spać w ubraniach do łóżka, gdy nagle rozległ się sygnał dzwonka do drzwi.
- Już idę, moment - wstałam z kanapy i poszłam otworzyć
- No kochana, co to się nie przychodzi na umówione spotkanie mhm??  Zapomniałaś... czy nie zdążyłaś - powiedziała Nicol i weszła do środka.
- Sorry, zapomniałam, nie zdążyłam. Przepraszam, ale jestem skonana. - powiedziałam i siadłam na kanapie, wciąż patrząc na moją przyjaciółkę.
- Dobra,ty sobie odpocznij, a ja  zrobię Ci gorącej herbaty - zawsze była taka. Jeżeli ktoś źle się czuł, albo po prostu miał zły dzień Nicol robiła mu gorącą herbatę.
Gdy skończyła postawiła mi kubek z gorącym napojem na ławie i siadła na fotelu na przeciwko mnie. Jakiś czas siedziałyśmy w ciszy.
- Kate słuchaj przypomniało mi się coś - powiedziała Nicola i  na jaj twarzy pojawił się wielki uśmiech.
- Tak a co takiego ?- zapytałam
- Firma mojej mamy organizuje wyjazd służbowy do Francji, Paryża. I tak sobie pomyślałam, że mogłabyś pojechać razem ze mną. Co ty na to ? - Firma jej matki często organizowała takie wyjazdy, a Nicol zawsze z nią wszędzie jechała, żeby sobie pozwiedzać....
- Wiesz co... myślę, że to super pomysł. Trochę oderwałbym się od tych problemów.
- No to super ! ale się cieszę nareszcie pojedziemy gdzieś razem.
- A kiedy jedziemy ?
- No sorry, że mówię Ci to dopiero teraz...ale jakoś tak mi wyleciało z głowy ii... 
- No to kiedy jedziemy ??- czy ona nie mogła powiedzieć mi tego prosto z mostu.
- Jutro !?
- I kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć ? - udawałam złą, ale chyba tego nie porafię.
- A może weźmiemy ze sobą Mika ? - szybko zmieniła temat
- Wydaję mi się, ze to super pomysł. Zdzwonię do niego - powiedziałam i wybrałam numer na telefonie. Odebrał niemal natychmiast.
- Mike, mamy dla Ciebie propozycje nie do odrzucenia....

wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 2.

- Kochana, uspokój się, płacz Ci w niczym nie pomoże - Nicola starała się mnie pocieszać na tyle na ile była w stanie
- Wiem, ale ja...przecież... ona nie mogła tak po prostu odejść - łzy same napływały mi do oczu
- Ale przecież zostawiła Ci wszystko... Tak ? 
- N niby tak, ale przecież z mojej pensji w schronisku nie utrzymam całego domu - koszmar, czułam się jak w straszny śnie, z którego zaraz się obudzę i wszystko będzie jak dawniej.
- Posłuchaj, teraz to ty musisz się opanować i przestać płakać, bo zaraz idziesz do pracy - Nicola zawsze logicznie myślała. W naszym towarzystwie to ja zawsze byłam tą mniej rozgarniętą. 
- Masz rację, zaraz wychodzę do pracy i muszę jakoś w miarę normalnie wyglądać. A tak w ogóle to...która jest godzina ?
- 9:32 , a na którą masz do schroniska - zapytała basowym głosem Nicola
- Na 10:00 i boję się, że się spóźnię - zaczęłam latać po domu szukając kluczyków i i dokumentów do samochodu. - Trzeba było się nad sobą dużej użalać Katherino Jenkins. - Nicki podrzucić Cię gdzieś do miasta ? - zapytałam
- Nie dzięki mam tu nie daleko spotkanie biznesowe, więc przejdę się na nogach - tak zapomniałam, że ona i jej mama prowadzą wspólny biznes i Nicola czasami chodzi z nią na takie spotkania. A tak poza tym moja przyjaciółka studiuje architekturę krajobrazu i jest w tym naprawdę dobra. Poza tym wydaję mi się, że ona naprawdę lubi się tym zajmować.
- Dobra, w takim radzie spotkamy się potem tak ?
- Tak jasne. To w tej kawiarni za rogiem, może być ?
- Tak jasne, w takim razie do zobaczenia - powiedziałam i posłałam jej uśmiech na jaki było mnie stać w tak smutnej sytuacji w jakiej się znalazłam.
*
Weszłam do niedużego pomieszczenia, w którym znajdowała się recepcja, gdzie wypełniało się formularze adopcyjne. W rogu pod oknem w tym samym pomieszczeniu stały dwa dwa czerwone krzesła i niewielki stoliczek. Można tam było usiąść i poczekać na swojego adoptowanego zwierzaka.
- Cześć Emily - przywitałam się z naszą recepcjonistką. Była to najmłodsza pracownica jaka tu pracowała.
- Witam Kate, wyglądasz dzisiaj jakoś inaczej niż zwykle, czy coś się stało - zauważyła, zresztą kto by nie zauważył tych zaczerwienionych oczu.
- Tak wszystko ok, ale jakoś dzisiaj jakoś źle spałam.
- Dobra my tu gadu, gadu a twój ulubieniec już nie może się ciebie doczekać.
- Tak idę. 
Gdy tylko weszłam do pomieszczenia, gdzie ogólnie mieszkały wszystkie bezpańskie psy, wyskoczył ze swojego koszyka i zmierzał w moim kierunku. 
- Cześć kochany. Widzę, że nie mogłeś się już doczekać mojego przyjazdu co ?

 - Kate, ja wiem, że najchętniej nie rozstawałabyś się ze swoim kundelkiem, ale czeka na Ciebie nie mała kolejka osób chcących zaadoptować zwierzaki.
-Już idę - powiedziałam i wróciłam do recepcji i... zamarłam. To nie była mała kolejka, ale gigantyczna. 
- Wydaje mi się, że ten dzień będzie bardzo. bardzo długi - powiedziałam pod nosem i zabrałam się do oprowadzania zainteresowanych po schronisku. 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 1.

        Obudziłam się dosyć wcześnie. Nie potrafiłam jakoś spać. Miałam dziwne wrażenie, że dzisiejszy dzień będzie zupełną odskocznią od całej reszty dni w tym miesiącu. Leżąc na łóżku doszłam do wniosku, że czas ostatnio leci bardzo szybko. Przecież ja w ogóle nie mam dla siebie odpoczynku. Praca w schronisku pochłania mnie całkowicie. Całe szczęście, że mieszkam razem z mamą. Ona mi trochę pomaga. Nie wiem co ja bym bez niej zrobiła.
        Spojrzałam na zegarek. Była godzina 8:30. Mam jeszcze trochę czasu. Do pracy miałam na 10:00, ale postanowiłam wstać wcześniej i może zrobić pranie. Wstałam i naszykowałam sobie rzeczy do ubrania i poszłam w stronę łazienki.Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół do kuchni. 
- Cześć mamo ! - krzyknęłam i skierowałam się  w stronę kuchni. Cisza.... może jeszcze śpi. Nie... przecież ona zawsze wstaje bardzo wcześnie, ale mimo wszystko postanowiłam zajrzeć do jej sypialni. Pusto... łóżko było zaścielone.
- Pewnie poszła do sklepu. - nie zawracałam sobie głowy gdzie jest, pewnie przecież zaraz wróci. Nie tracąc więcej czasu poszłam do kuchni i naszykowałam sobie kanapki - teraz do zjedzenia i na później do pracy. Siadłam do stołu i już zabrałam się do skonsumowania mojego śniadania, gdy zobaczyłam, że na stole leży kartka, na której była napisane "Dla Katherine"
       Otwierając go nie wiedziałam, że ta wiadomość którą tam znajdę zmieni całe moje życie i spojrzenie na świat. Zaczęłam czytać:"Kochana córeczko !"
- Nie to przecież nie możliwe... przecież, nie !!...to na pewno tylko zły sen i zaraz się pewnie obudzę. Dla przyśpieszenia tego uszczypnęłam się dosyć mocno w rękę.
- Aua - zabolało, ale nic nie pomogło. Dalej siedziałam przy stole, a w drżących dłoniach trzymałam list od mamy. Ale dlaczego to zrobiła ? Z oczu napływały mi coraz większe łzy. Cały czas w domu zachowywała się normalnie i nie dawała żadnych oznak, że coś jest nie tak, a ty nagle... coś takiego. I o jakich sprawach nie powinna ze mną rozmawiać ? Czy ma jakieś kłopoty ? Nie mogłam znieść myśli, że opuściła mnie. Nie zastanawiając się dłużej wybrałam na komórce numer do przyjaciółki. Nicole zawsze nosiła telefon przy sobie i odebrała już po dwóch sygnałach.
- Nicole... możesz do mnie.... teraz przyjechać... stało się...stało się coś strasznego, ale...ale to nie jest rozmowa na telefon. Proszę Cię...ja...muszę z kimś porozmawiać. - zakończyłam rozmowę i rozryczałam się jak małe dziecko, któremu zabrano jego ulubioną zabawkę. 
---------------
Tak jak mówiłam dodaję pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Wiem, że jest krótki, ale życzę miłego czytania :D

sobota, 27 kwietnia 2013

Prolog

        Kochan Córeczko !
Jeżeli to czytasz, to znaczy, że już wstałaś.. Pewnie to co tu przeczytasz nie będzie dla Ciebie zbytnio zrozumiałe i w pewnym momencie jeszcze to do Ciebie nie dotrze, ale to prawda. Muszę Cię opuścić i pewnie sobie pomyślisz, że muszę wyjechać na jakiś czas poukładać swoje sprawy z odejściem ojca. Odchodzę. Proszę Cię nie płacz. Dla mnie to też nie jest proste, opuszczać swoje dziecko na zawsze, ale wiem, że takie rozwiązanie będzie najlepsze jak dla mnie tak i dla Ciebie. Są pewne sprawy w życiu, o których rodzice nie powinni rozmawiać ze swoimi dziećmi i właśnie dlatego opuszczam Cię. Jesteś już dorosła i wierzę, że sobie poradzisz. Zostawiam Ci dom, auto, oraz dostęp do konta w banku. Nie dzwoń do mnie, zresztą nawet jeżeli byś chciała i tak się nie dodzwonisz. Jesteś moim jedynym dzieckiem i zrobiłabym dla Ciebie wszystko. Pamiętaj, że bardzo Cię kocham. Życzę Ci szczęści w życiu i żebyś odnalazła swoją drogę.
                                                                         Twoja już tęskniąca i kochająca mama.
------------------------------------------
Wybaczcie, że taki krótki, ale nie miałam pomysłu co jeszcze napisać. Rozdział pierwszy dodam już niedługo, a tymczasem komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów :D